Ten tekst opublikowałam na Instagramie 31 października 2020 roku. Napisałam go w odpowiedzi na bardzo konkretną wypowiedź w polskiej przestrzeni publicznej, uważam jednak, że dotyka spraw uniwersalnych oraz – niestety – ponadczasowych. Dlaczego „niestety”? Bo wolałabym, żeby jakiekolwiek ograniczanie wolności osób w ciąży było pieśnią przeszłości. A na razie się na to nie zanosi.

Polecam doczytać do końca, bo tekst zmierza do bardzo konkretnej puenty!

Na zdjęciu powyżej widzisz mnie, jak próbuję złapać oddech i nie eksplodować po usłyszeniu słów pani Emilewicz.

Nie wiesz, jakie to słowa? O, proszę:

“Wolność kobiety jednak kończy się w momencie, kiedy zachodzi w ciążę, jest ograniczona wolnością dziecka.”

Wolność. Kobiety. KOŃCZY SIĘ.

Telepie mną, jak to słyszę!

Kiedy trzy lata temu byłam już na końcówce ciąży, miałam bardzo, baaaaardzo dużo przemyśleń odnośnie mojej wolności jako kobiety w ciąży.

Te przemyślenia miały taką moc, że stały się fundamentem mojej pracy zawodowej.

CIAŁO. Ciało ciężarne przestaje być prywatne, przestaje być intymne. Każdy przypadkowy człowiek na ulicy może skomentować fakt, że jesteś w ciąży. Każdy, nawet kilka lat niewidziany znajomy uważa, że ma prawo bez pytania zmacać twój brzuch (“O, muszę se zmacać!” – to jest PRAWDZIWY TEKST, jaki usłyszałam!); znajomi i rodzina czują się upoważnieni również do komentowania wagi oraz wielkości i kształtu brzucha, na forum publicznym, bez żadnego skrępowania. Protesty i stawianie granic często kończą się fochem lub zbywaniem.

LEKARZE. W Polsce lekarzy kształci się w paradygmacie autorytarnym. Gdy przychodzisz jako pacjent, to o ile nie trafisz do wyjątkowych jednostek, to jesteś z założenia na niższej pozycji; nie jesteś partnerem w rozmowie na temat Twojego zdrowia, Twojego ciała, Twojej psychiki. Masz się słuchać. Jeśli jesteś kobietą, to policz to dwa razy, no kto to widział z babą dyskutować. Jeśli jesteś kobietą w ciąży, to już w ogóle nie należy Ci nic tłumaczyć, należy przywdziać ton protekcjonalny i pouczający, bo przecież hormony zeżarły Ci mózg i jak nikt nie będzie patrzyć i kontrolować, to na pewno zaraz głupot narobisz i dziecku zaszkodzisz.

(Tak, wiem, że bywają też lekarze i lekarki anioły. Sama miałam fantastyczną ginekolożkę. Ale innych speców już niekoniecznie. I to są na tyle częste doświadczenia ciężarnych osób, że nie sposób ich zignorować i uznać za marginalne).

TOŻSAMOŚĆ. Dziwnym trafem już nie ma “Ty”. Za to pojawia się “Wy”, niejednokrotnie mówione ze wzrokiem utkwionym w brzuchu. Cokolwiek robisz, interpretowane jest przez pryzmat ciąży. Pracujesz? Źle. Nie pracujesz? Też źle. Odpoczywasz? Do dupy, w ciąży jesteś, ruszać się trzeba. Idziesz w góry? Zwariowałaś, przecież w ciąży jesteś! Snujesz jakiekolwiek plany? Oj oj, teraz jesteś mamą, to już nie będzie tak, jak było “jeszcze zobaczysz”.

Ta lista mogłaby być jeszcze dłuższa.

Kiedy te trzy lata temu, ze złością opowiadałam o tych zdarzeniach i o moich na nie poglądach, spotykałam się czasem z cichym potakiwaniem, z zasmuconym “no tak już jest”, a najczęściej z brakiem zrozumienia i stwierdzeniami, że “przecież to nic takiego”.

A to wszystko to są przejawy zabierania wolności osobom w ciąży. I to na długo przed słowami pani E.

Teraz w świat poszło oficjalnie powiedziane, wypowiedziane, wyartykułowane to, co w naszej kulturze od dawna jest faktem. I z jednej strony, może to być pozytywny moment zwrotny; bo przeciw takim słowom wprost łatwiej się bronić i je obalać. A z drugiej strony – w czasach radykalizującej się władzy (która niejednokrotnie udowadniała nam, że prawa kobiet ma w głębokim poszanowaniu), mogą być te słowa elementem sankcjonowania nowego oficjalnego porządku. Porządku, na który ja się absolutnie nie zgadzam.

I teraz najważniejsze chyba w całej tej tyradzie:

Jeśli jesteś w ciąży. To ja jestem po Twojej stronie i po stronie Twoich wyborów.

Jestem po to, żeby wspierać Cię w Twoim doświadczeniu. Na moich warsztatach, spotkaniach, terapii – to TY jesteś sprawczym centrum zdarzeń.

Niezależnie od tego, jakie masz poglądy, co decydujesz w trudnych momentach i jaką masz wizję swojej ciąży i porodu.

Bo, kurde, jesteś wolnym człowiekiem i masz prawo do swoich decyzji.